1 listopada, w Dniu Wszystkich Świętych, i 2 listopada, w Dzień Zaduszny, Telewizja Polska - od dawna sparaliżowana przez wszystkich partyjnych - wyemitowała na obu głównych antenach pierwszy od wielu lat wartościowy materiał. Piszę o filmie dokumentalnym pt. Myśmy już byli. Bohaterowie Starych Powązek, według scenariusza i w reżyserii Anety Kopacz, z muzyką Leszka Możdżera.
Film ma swoje liryczne motto, inspirowane słowami niezapomnianej Aktorki Kaliny Jędrusik, skierowanymi do wspaniałego Aktora Gustawa Holoubka: - „Guciu, myśmy już byli…”.
W filmie, podróżujemy po nagrobkach znanych i zasłużonych Polsce postaci, z przywołanymi Ich głosami, słowami, cytatami… Kamera ogląda pomniki, wyryte na nich nazwiska, sentencje, daty życia i śmierci. To pierwszy taki film, jaki znam. - Niezwykły, poważny, smutny, ale nie ponury. - Nie naznaczony piętnem śmierci, grobowej ciszy i rozpaczy.
Bohaterowie filmu, a miałem honor niektórych znać osobiście, mówią swoim, rozpoznawalnym przez większość nas głosem. Wielu z Nich widzieliśmy ad oculos, ceniliśmy, kochaliśmy, i pamiętamy. Pamiętamy role filmowe wybitnych Aktorów minionego pokolenia. - Właśnie aktorów i artystów, a nie przedstawicieli innych dziedzin, bo Oni mówili do nas ze scen i ekranów słowami i myślami rozmaitych autorów, zawartymi w dziełach, których w znakomitej większości nikt z nas by nie przeczytał, nie docenił, nie wykorzystał w trakcie własnego życia. Mówią też sami… Hanka Bielicka, Mieczysława Ćwiklińska, Kalina Jędrusik, Irena Kwiatkowska, Violetta Villas, Stanisław Dygat, Edward Dziewoński, Mieczysław Fogg, Zbigniew Herbert, Marek Hłasko, Gustaw Holoubek, Krzysztof Kieślowski, Krzysztof Kolberger, Andrzej Kopiczyński, Andrzej Łapicki, Zdzisław Maklakiewicz, Wojciech Młynarski, Czesław Niemen… Słyszymy fragmenty wierszy Bolesława Leśmiana i prozy Bolesława Prusa. Zapada głęboko w serce, skierowany do Stwórcy blues - Modlitwa Tadeusza Nalepy…
Widzimy cztery pory roku na Starych Powązkach, cztery odsłony urody przyrody, częstych gości cmentarnego lasu - wiewiórki i szczurki. Zabrakło za to ptaków, stałych mieszkańców leśnego kompleksu w centrum miasta.
Kamera zatrzymuje się na nagrobkach Bohaterów filmu, „czyta” nazwiska, daty, dokumentuje stare i nowe pomniki małej architektury - zwykłe, skromne, i dzieła sztuki, jak choćby grobowiec Bolesława Prusa Serce Serc - dzieło młodopolskiego rzeźbiarza Stanisława Jackowskiego.
Nie podzielam racji autorów, cytujących w tym przypadku powszechnie znaną, słynną sentencję Horacego: Non omnis moriar. Jest martwa, niczym sam autor, i pompatyczna. Z kolei inna: Memento mori, nader często ryta na nagrobkach nie służy - jak mawiali nasi Wielcy Przodkowie - zmarłym, a żywym, podobnie do umieszczanych niegdyś w kaplicach kościelnych Tańców Śmierci. Wszak to Oni stworzyli unikatową w skali świata Ars moriendi, z niejasną po dziś dzień rolą portretu trumiennego, epitafiów, tajemniczych idiomów łacińskich; profetycznych instrukcji, kierowanych do następnego pokolenia własnego rodu; teatralnych epizodów funeralnych z udziałem Archimimusa etc.
Z punktu widzenia historyka, podejmującego próby rozwikłania wielu tajemnic Staropolskiej Kultury Sarmackiej, wyróżniam sarmacką sentencję: Cum mortua mors fuerit, hospes sospes, abi, którą sam poleciłem wykuć na rodzinnym nagrobku na Starych Powązkach, albowiem kulturowe pojęcie Śmierci jest nadal przedmiotem badań interdyscyplinarnych, a fizycznie - biologicznie rzecz ujmując, nikt dotychczas stamtąd nie wrócił.
Jednak - z drugiej strony - dalece niedoskonałe rozpoznanie miazmatu Śmierci w kulturze euro-atlantyckiej, zakładającej a priori koniec biologicznego życia ludzkiego, bez jakichkolwiek konsekwencji dla cywilizacji, nie wyjaśnia zagadnienia progresu technologicznego, tj. jak np. w ciągu zaledwie 100. lat (trzech niepełnych pokoleń) przeszliśmy od - powieściowej (St. Reymont, Chłopi) Jagny, depczącej w beczce kapustę mytymi pod nadzorem całej wsi stopami, aby ta skisła i była nie lada przysmakiem, do - urządzeń i systemów (np. Facebook), za pomocą których, np. z Polski łączymy się i rozmawiamy z Australią, Kanadą czy Japonią w ciągu kilku sekund (!).
Porzucając dygresję, wracam do meritum. Omawiany film, jak się teraz dowiaduję, został zrealizowany przez Fundację ORLEN, Fundację PGNiG im. Ignacego Łukasiewicza, Fundację Energa, Fundację Orlen dla Pomorza i Fundację PZU.
Z mediów dowiedziałem się, że: „Podstawowym celem filmu jest przedstawienie szerokiej rzeszy odbiorców piękna Starych Powązek w kontekście mijającego czasu – zmieniających się pór roku, przyrody, a także przywrócenie pamięci osób, które miały znaczący udział w polskiej kulturze i świadomości narodowej…”. I tu się nie zgadzam! Założona w 1792 roku, w czasach ostatniego króla Rzeczpospolitej Obojga Narodów Stanisława Augusta Poniatowskiego nekropolia, przetrwała historię tożsamą z miastem - Warszawą. W czasie II fazy Wojny Światowej była ostoją Armii Krajowej. Tam - w ścisłej konspiracji - szkolono młodych żołnierzy; tam - w rozmaitych grobowcach znajdowały się magazyny broni i amunicji; tam organizowano pomoc dla ginącego, płonącego Getta, przerzucając doń broń, amunicję, żywność i opatrunki przez mur powązkowskiego cmentarza. Tam, w czasie Powstania Warszawskiego (1944), swoje życie rzucili na szaniec żołnierze Zgrupowania Radosław AK, którzy bronili historycznych cmentarzy (katolickich Starych Powązek, Powązek protestanckich - cmentarza ewangelicko-augsburskiego i ewangelicko-reformowanego, powązkowskiego żydowskiego Kirkuta, oraz cmentarza kaukasko-tatarskiego) przed rabunkiem nazistowskich, niemieckich zbrodniarzy, kradnących i wywożących do Rzeszy cenne - marmurowe i granitowe - elementy nagrobków. - Tam, bronili miejsc polskiej pamięci narodowej przed miotaczami ognia…
Teraz, Stare Powązki, miejsce wiecznego spoczynku wielu pokoleń Polaków, zostały wpisane do rejestru zabytków - jako „galeria rzeźby, małej architektury i niezwykły dokument czasów”. I cóż po tym? - kiedy, pomimo wieloletniej, społecznej działalności mieszkańców stolicy, zapoczątkowanej przed laty przez Jerzego Waldorffa (Społeczny Komitet Opieki nad Starymi Powązkami został założony 7/10/1974 r.), ochotniczego zaciągu kwestorów etc. - obracają się w ruinę; park uschniętych drzew, stanowiących zagrożenie dla pomników i samych odwiedzających ten skansen dawnej kultury. Tu muszę odnotować, że w ostatnich latach odnowiono i/lub odbudowano otaczający cmentarz mur, a każdy posesjonat przyzna, że ogrodzenie posesji jest najbardziej kosztowne pośród innych inwestycji. I nadto - odrestaurowano kluczową dla Starych Powązek bramę św. Honoraty oraz nieznaną bliżej liczbę zrujnowanych nagrobków, ale sam cmentarz pozostaje zaniedbany - w brudzie, śmieciach i bez monitoringu, co ułatwia wszelkiego rodzaju kradzieże (w odróżnieniu od cmentarza wojskowego - Powązek Wojskowych, uzbrojonych w monitoring).
Katolicki cmentarz powązkowski w Warszawie (Stare Powązki) powstał dzięki hojności Melchiora Korwina Szymanowskiego z Bronisz. Przekazaną przez donatora ziemię zagospodarowano według projektu Dominika Merliniego – nadwornego architekta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dziś zajmuje powierzchnię 43. hektarów i liczy - pono - 2.5 mln Osób Nieboszczykowskich.
Andrzej Schymalla
Komentarze
Prześlij komentarz