OGIEŃ



Ogień.
Wichry wojny - w Gorcach, Tatrach i na Podhalu, a pośród nich człowiek, który zaczynał walkę z trzema okupantami Polski (1939) w wieku 24. lat, i kończył - śmiercią, w wieku lat 32. Niemcy zamordowali i spalili jego ojca, żonę i małoletniego syna. Walczył z wrogiem w szeregach WP, SZP, Konfederacji Tatrzańskiej, AK i BCh. Przed wojną - w KOP był plutonowym (ukończył kurs podoficerski), w AK - kapralem, w BCh i później - w MO/UB - porucznikiem. Dyspozycje - często sprzeczne - oddziałom zbrojnym na okupowanym terytorium Rzplitej wydawały ośrodki polityczne na Uchodźstwie. Po epizodzie w MO/UB (do tej służby wstąpił prawdopodobnie w celach rozpoznawczo-zaczepnych) w 1946 roku rozbił w Krakowie więzienie UBP (św. Michała) i uwolnił żołnierzy AK, NSZ, WiN i cywilów. Opublikowane bajdy o Ogniu napisali funkcjonariusze MBP (UBP/UB, MO i KBW). W PRL-u, w latach 70. XX w., m.in. w podręcznikach szkolnych, rozpowszechniano "prawdę" o Ogniu, który - oblężony - miał zginąć w walce, na Turbaczu. W rzeczywistości, pojmany w wyniku obławy KBW, zmarł z ran, być może samobójczych, w szpitalu w Nowym Targu. Komuna bała się legendy Ognia, tak, jak Niemcy bali się legendy majora Henryka Dobrzańskiego - Hubala. Do dziś nie wiadomo, gdzie został pochowany. Zbrodniarze ukrywają swoje zbrodnie. I dalej - piszą bajdy.

A teraz dopowiem, dlaczego 1 marca nie użyłem # Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych - Niezłomnych, i zilustrowałem mój post piosenką Czerwonych Gitar Biały Krzyż.

Czas podstawowej i niezbędnej edukacji, dotyczącej dramatycznej historii Żołnierzy Wyklętych - mija. Kiedyś zapomniani, prześladowani, torturowani i mordowani przez wrogów naszej Ojczyzny i naszego Narodu, wrócili na karty historii Polski, jako Niezłomni, którzy nie złożyli broni, i złożyć jej wówczas nie mogli. Nie złożyli broni Powstańcy Styczniowi po egzekucji trzeciego dyktatora Powstania, Romualda Traugutta, i prowadzili walkę z zaborcą pod komendą Księdza Generała Stanisława Brzóski (rozumiał to dobrze Marszałek Józef Piłsudski, który nie dzielił Ich na ówczesne stronnictwa - Białych i Czerwonych). Nie złożyli broni Żołnierze wojny obronnej we wrześniu 1939 roku, pomimo klęski zadanej Polsce przez dwóch potężnych najeźdźców. W Imię Polski, nie wolno nam - pierwszemu pokoleniu Polaków, które od XVI wieku nie zaznało wojny na własnym terytorium, podzielić się na zwolenników tych czy innych Rodaków, którzy oddali swe życie, nie przewidując naszych dzisiejszych fobii. Wszyscy Żołnierze Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, którzy Jej służyli - od Obrońców stepowych stanic (Obrony Potocznej), po Ostatniego Niezłomnego, wachmistrza Józefa Franczaka (Lalka), powinni się spotkać na jednym Apelu Poległych za Ojczyznę, w dniu wybranym przez wyłoniony w demokratycznych wyborach rząd Rzeczpospolitej Polskiej. Nie kontestujmy cmentarzy, na których obok siebie spoczywają Bohaterowie i szuje. One są świadectwem historii. Tej wielkiej, i tej podłej - przez nikogo niechcianej.

Muzyczna oprawa posta, to znana piosenka, na końcu zmanipulowana (!). Nagrodzona na VII KFPP w Opolu’1969. Wykonana przez zespół Czerwone Gitary podczas koncertu - Przeboje sezonu, koncertu - Mikrofon i Ekran oraz koncertu - Laureatów. Wyróżniona nagrodą Ministra Kultury i Sztuki. Krzysztof Klenczon, współzałożyciel i lider Czerwonych Gitar, zanim w Opolu zagrał i zaśpiewał swemu ojcu - Żołnierzowi wyklętej wówczas Armii Krajowej - swoją kompozycję, musiał ją zakończyć muzycznym cytatem z sowieckiej piosenki partyzanckiej Мы сыны боевого народа wzorowanej na melodii rosyjskiego marsza Прощание Cлавянки (Pożegnanie Słowianki), skomponowanego w 1912 roku przez Wasilija Iwanowicza Agapkina, dyrygenta orkiestr wojskowych - carskich i sowieckich.

Pożegnanie Słowianki, chociaż ma serbski rodowód i bałkański sens, było grane jako marsz wojskowy i podstawowa pieśń carskiej Rosji podczas Wielkiej Wojny (od 1915 roku). Tekst pieśni, także polski - dopisywano, zgodnie z potrzebą czasów, np. Roman Ślęzak, Rozszumiały się brzozy płaczące - do melodii zapożyczonej z pierwszej części marsza - w śpiewniku dla uczniów Szkoły Podoficerskiej dla Małoletnich nr 3 w Nisku (1937).

Nostalgiczna, chwytająca za serce, opowiada o żołnierzu, który wyrusza na wojnę i żegna się z dziewczyną. Początkowo typowo żołnierska, zmienia tekst i klimat na leśny - partyzancki, a przecież szkolny nauczyciel muzyki, Roman Ślęzak, w 1937 roku nie mógł napisać kadetom piosenki o partyzantach (!).

Sowieccy partyzanci z Polesia, wkraczający przed Armią Czerwoną na tereny nadbużańskie w marcu 1944 roku, byli pono zdumieni słysząc, jak przy wspólnych ogniskach partyzanci Armii Ludowej śpiewają ich pieśń, tyle że z innymi słowami. Wraz z nimi, partyzancka wersja Pożegnania Słowianki wtargnęła do Polski… i dziś nie można już odnaleźć przedwojennego, oryginalnego, polskiego tekstu.


The song remains the same (Led Zeppelin, 1973) - w tym przypadku, na pewno nie!

Dobrze dzisiaj znana, inkryminowana, podprogowa reklama, oparta na percepcji słuchowej, okazała się skuteczną. Raz na zawsze zasugerowano widzom i słuchaczom, o jakiej partyzantce tu mowa. - Oczywiście o partyzantce AL rozszumiały się - wówczas - wierzby płaczące (!), chociaż sceniczny gest Krzysztofa Klenczona z wiązanką róż "zagrał" tylko raz, w Opolu. Późnej budził, znaną z wielu notacji, irytację publiczności.


Muzyka i słowa obu pieśni - rosyjskiej i polskiej - powstały odpowiednio: przed Wielką Wojną i w okresie 20. lecia międzywojennego. Piosenka Rozszumiały się wierzby płaczące ulega dalszym przemianom, konfirmującym jej wpływ na wyobraźnię słuchaczy. Pierwotnie, po słowach: Do tańca grają nam..., były polskie, przedwojenne VIS-y wz. 1935 (pozostałych słów utworu Rozszumiały się brzozy płaczące, nie udało się dotychczas odnaleźć). Później, podczas wojny i w czasach PRL-u, sowieckie pepesze PPSz wz. 1941 - w rękach prosowieckiej partyzantki i żołnierzy tzw. Ludowego Wojska Polskiego. A teraz - są brytyjskie STEN-y wz. 1941, a raczej ich polska, konspiracyjna wersja: pm BŁYSKAWICA - broń oddziałów zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego, ale z pewnością nie leśnej Armii Ludowej.


Mamy tu do czynienia z angielską zasadą towarzyską: If you can not change it, join it, która sugeruje, że jeżeli nie możesz czegoś zmienić, przyłącz się… Wszak sama piosenka nadal jest piękna.

Andrzej Schymalla

Komentarze