LUTY - miesiąc wilczych godów. Wilki szare (Canis lupus) wychodzą poza swoje rewiry w poszukiwaniu miłości - partnerek i partnerów. Można je wtedy spotkać, zobaczyć, sfotografować - znacznie częściej niż w innych porach roku. Czasem, w biały dzień, siedzą samotnie na poboczu przecinających lasy - asfaltowych dróg, w rozterce - czy je przekroczyć, czy może z drugiej strony pojawi się jakaś miła wilcza kufa. Z daleka są podobne do kilku ras psów (Canis canis) średniej wielkości, szczególnie pasterskich. Nie dajmy się zwieść - to wilki!
Podróżując po Polsce widziałem je wielokrotnie - siedzące w wyczekującej pozie, zawsze w lutym, o tej samej porze dnia, około godziny 4. po południu. - Ale dotychczas nie udało się ich zatrzymać w kadrze. Na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, niedaleko zamku Bonerów - Ogrodzieniec, siedział przy drodze dorodny basior. Zatrzymałem samochód około 20. metrów od niego i wysiadłem z aparatem. Niestety, nadjechał i stanął za mną szkolny bus, rozwożący do domów dzieci, które dostrzegły wilka i krzyczały, że chcą go zobaczyć z bliska. - A ten spokojnie, dostojnie, bez pośpiechu, zniknął w lesie. Innym razem, w Beskidzie Niskim, na wąskiej drodze idącej wzdłuż Zalewu Ropa, nie zdążyłem dobyć kamery, bo - jak na złość - zrobił się ruch, niczym na autostradzie. Jeszcze kiedy indziej, na Mazurach, drogą (59) prowadzącą z Mrągowa do Rynu, w okolicy wsi Wejdyki, jechałem ostrożnie, po lądolodzie. Było zimno i ciemno. Nie mogłem się zatrzymać z powodu braku pobocza i szans na bezpieczne, gwałtowne hamowanie. Wilka zobaczyłem w światłach samochodu - ani drgnął, i pozostał na czacie. Tak samo było w Suwalskim Parku Krajobrazowym, w okolicy Szurpił. Wybrałem się tam samochodem z napędem na 4 koła, śladem studenckich - archeologicznych przygód… Wtedy, z kolei, wymieniałem sprzęt fotograficzny, z elektronicznego na cyfrowy, i nie miałem czym zdjąć pięknej wadery, ubranej w szare, jasnym brązem podpalane futro. Podlaskich spotkań z wilkami, pod Ciechanowcem, pod Drohiczynem… nie policzę.
150 lat temu, urodzony na Suwalszczyźnie, polski malarz szkoły monachijskiej, Alfred Wierusz-Kowalski (1849-1915), z dużym powodzeniem malował samotne wilki w podobnej sytuacji - na tle zimowego (lutowego) pejzażu, nad zamarzniętą lub roztajałą rzeką - zadumane nad dylematem opuszczenia własnego rewiru w poszukiwaniu odwzajemnionej miłości.
Z jeszcze większym powodzeniem, malował dramatyczne sceny polowań lub ataku watahy wilków na sanie i ciągnące je konie, które swą egzotyką wzbudzały zrozumiałe zainteresowanie mieszkańców, industrialnej już wówczas Europy Zachodniej.
Andrzej Schymalla
Obrazy Alfreda Wierusz-Kowalskiego, Samotny wilk.
Komentarze
Prześlij komentarz